poniedziałek, 21 listopada 2016

17.

Potrawy dla dzieci. I to gotowe. Zdrowe, niezdrowe, czasem przychodzi moment w którym zapodajemy dziecku gotowca i jesteśmy szczęśliwe, że cokolwiek do dziuba włożyłyśmy. Taka jest prawda.
Sama jeździłam nad morze z maluchami, a pół walizki zajmowały słoiczki, byle mieć trochę luzu na wakacjach. Nikt nie umarł, wszyscy są zdrowi. Ostatnio przez przypadek chwyciłam w markecie opakowanie ryb i polędwiczek kurczakowych, które jak się potem okazało były przeznaczone dla najmłodszych. Zorientowałam się w domu, no trudno musiałam właśnie to zaserwować małżowi. Okazało się jednak, że tym razem producent się spisał i w rybie były prawdziwe fragmenty odfiletowanych ryb w panierce, a w kurczakowych nuggetsach - pierś z kurczaka. Bo niestety czasem, aż strach czytać skład. Jedynie oba produkty były za mało doprawione. Zdecydowanie. No ale w końcu miały docelowo trafić na podniebienia znacznie mniejszych ludzi.


16.

Gdzie jeździcie na wakacje, by przy okazji skosztować jakiś dobrych, lokalnych przysmaków. Grecja?Włochy? Dalej?
No ja z moją pasją gotowania, to już najchętniej bym jeździła o wiele, wiele dalej. Na mojej top liście jest Tajlandia, Chiny i Meksyk. Tamtejsze kuchnie należą do światowej czołówki. Ich potrawy zawładnęły światem i dziś w różnych zakątkach kuli ziemskiej można zjeść zupę pho, kurczaka gong bao czy quesadillę. Na prawdziwe sushi, to wiadomo do Japonii, ale na fajitas czy buritto tylko Meksyk.



15.



Jeszcze niedawno byliśmy w klimacie Wielkiejnocy, a już szykujemy się na kolejne święta. Te bardziej celebrowane i na pewno bardziej urokliwe, kiedy śnieg dopisze...
Przeglądając szafki, odkryłam ku własnemu zaskoczeniu, że mam w domu kilka rodzajów ryżu. Nie jak normalny, statystyczny Polak - kartonik woreczkowanego ryżu parabolicznego. O co, to nie! W moich czeluściach szafek znalazłam ryż biały, brązowy i dziki, który trzeba gotować wieczność, by był zdatny do spożytku. Jeśli chodzi o przeznaczenie, to mam ryż jaśminowy do potraw tajsko-hinduskich, podobnie jak o wiele mniej klejący basmati. Krótki jest do sushi, okrągły do risotto, natomiast kleisty z Tajlandii (glutinous) jest idealny do deseru sticky rice. Jak na kuchnię przeciętnej Polki, uważam że nie jest źle ;)