wtorek, 2 czerwca 2015

6

Moja kawiarka nie dawno wyzionęła ducha. Jednak ja uwielbiałam przygotowywaną w niej cappuccino. No niestety tego nie mogę odżałować. Zaczęłam więc rozglądać się, choć za spieniaczem do mleka. Takim malutkim, na baterie. I ze zdziwieniem odkryłam, że na rynku nie tylko mamy te ręczne maluchy do spieniania mleka, ale także prawdziwe elektryczne kombajny. Oczywiście w tym miejscu powstaje pytanie, czy rzeczywiście potrzebuję i będę korzystała, ze spieniacza za 200 - 300 złotych. Jednak ich duży wybór, bardzo mnie zaskoczył. W sumie są również nieco tańsze modele, także ręczne, ale o piętro wyżej zaawansowane, niż mini mikserek. I w cenie 30 - 40 złotych można coś wybrać. Na taki układ mogę się skusić ;)


5

W poszukiwaniu smaków z dzieciństwa..
Podczas zakupów zauważyłam na półce nowy syrop do rozrabiania z wodą. Wyróżniał się kolorem oraz smakiem - Rabarbar i Mirabela. No po prostu smaki z mojego dzieciństwa. Nie zastanawiając się długo, capnęłam ten wynalazek i pobiegłam do kasy. W domu przed obiadem, postanowiłam spróbować tego syropu. Wymieszałam odpowiednią jego ilość z wodą i tu kolejny zonk. W smaku nie przypomina to, ani mirabelki, ani rabarbaru. Nic, a nic. Czuję tylko, że syrop jest słodki oraz owocowy. Jednak jaki to owoc, trudno powiedzieć. Jak mówi mój syn 2 na 10, nie polecam. Znaczy się syrop jak syrop, nie jest zły w smaku. Jednak jeśli ktoś szuka prawdziwego rabarbaru czy mirabelek, to trzeba sobie po prostu taki kompot samemu ugotować :P


4

Reklamy w TV w ogóle na mnie nie działają. Sprawa ma się zupełnie inaczej, kiedy oglądam filmiki w internecie. Wówczas zawsze skuszę się na jakiś nowy produkt, czasem nawet na jakieś niezbędne mi urządzenie. Tym razem kupiłam wodę kokosową, tak zachwalaną i polecaną przez różne vlogerki i blogerki. Chciałam zacząć od wersji klasycznej, więc wzięłam napój bez żadnych dodatków. Zamówiłam przez internet wodę kokosową, bo nie mogłam jej nigdzie znaleźć. Przyszła całkiem duża, ponad pół litrowa (520ml) puszka. Opakowanie naprawdę solidne. Nie to co zwykłe puszki coli, wykonane z cieniuteńkiej blachy. Po otwarciu wlałam sobie słuszną porcję napoju z wnętrza kokosa...i takie rozczarowanie. Ta woda jest mdła, takie słodkawe nie wiadomo co. Podobno woda z kokosów podczas wojny służyła do transfuzji, ponieważ ma skład zbliżony do ludzkiego osocza. Być może. Jednak napój z tej puszki, nie przemawia do mnie. W ogóle. Podejrzewam, że smak może być nieco inny, jak się rozłupie świeżego orzecha i pije słomką wprost z kokosa. Jednak nie zostanę fanką, wersji zapuszkowanej. Może kiedyś skuszę się na wodę kokosową z dodatkiem soku z jakiś owoców. Na razie muszę zmęczyć to cudo.

3

Mam genialny przepis na różowy chłodnik, który idealnie sprawdza się w roli letniej, chłodzącej zupy. Wystarczy zimny czerwony barszcz (może być od biedny nawet gotowiec z torebki) połączyć ze startym, zielonym ogórkiem, jogurtem typu greckiego lub pół na pół ze śmietaną, pokrojonym szczypiorkiem i ząbkiem czosnku startym na tarce. Do tego sól i pieprz, no i choć pół godziny do odstania w lodówce.


Chłodnik jest genialny!Czasem podkręcam jego smak serem feta pokruszonym lub pokrojonym w kostkę oraz startą rzodkiewką, ugotowanym jajkiem czy posiekanym koperkiem. Mówię Wam niebo w gębie.

2

Kawiarka po raz kolejny, niespodziewanie mi się zepsuła. Już chyba nie mam ochoty szukać nowej. Nie kupuje najtańszych urządzeń typu no - name, tylko sprawdzone i polecane włoskie produkty. Nie należą one do najtańszych, myślę że używam je jak należy, więc nie wiem w czym problem. Dlaczego po pół roku, coś wysiada i muszę kupować kolejną?


Jakiś czas temu zastanawiałam się nad nabyciem ekspresu do kawy, ale wiem że to jednak większy wydatek niż te 200 złotych. Z drugiej strony, jakby pozbierać ceny tych wszystkich kawiarek, które przemknęły przez moją kuchnie, pewnie byłby z tego niezły ekspres ;) Jedynie co mnie kusi to ta efektowna kawa trójwarstwowa, którą robi się z kapsułek oraz duży wybór najrozmaitszych smaków i aromatów czarnego napoju :) Pomyślimy...

1

Sezon truskawkowy już się rozpoczął. Na pierwszy rzut poszedł sernik na zimno oraz Pavlova z bitą śmietaną. Wszystko oczywiście z dodatkiem czerwonych i soczystych truskawek. Niestety coś ostatnio chyba za ciepło było, więc z tortu bezowego popłynęła rozpuszczona ubita śmietana...Tragedii nie było, ciasto w wystawie czy konkursie, nie brało udziału, ale zaczynam się coraz bardziej zastanawiać nad zakupem fixu do śmietany. Mimo iż unikam takich wynalazków, jak tylko mogę, bo to czysta chemia.